WP Ważny temat Sponsor wydania
WP Ważny temat Sponsor wydania

Tom Cruise – najlepszy kaskader wśród aktorów

Sponsor wydania
Przy wykonywaniu kaskaderskich akrobacji, zarówno w trakcie niekończących się treningów, jak i przed kamerami, nigdy nie zapomina o zatyczkach do uszu. Śmieje się, że są po to, żeby sam nie słyszał, jak krzyczy z przerażenia. Tom Cruise już nie raz otarł się o śmierć na planie filmowym. Jak stał się najlepszym kaskaderem wśród hollywoodzkiej aktorskiej śmietanki?

Na planie Mission Impossible: Dead Reckoning Część 1 Tom Cruise nagrał jedną z najbardziej niebezpiecznych scen w swojej karierze. Zeskoczył na motocyklu z urwiska. Film zadebiutuje w kinach już 14 lipca, więc już na pewno wiemy, że aktor wyszedł z tej sceny bez szwanku. Podobnie jak z wielu innych wyjątkowo niebezpiecznych kaskaderskich scen, w których brał udział. Zwłaszcza zaś w trakcie kręcenia kolejnych części Mission Impossible. Dlaczego Cruise w takich sytuacjach nie używa dublerów, jak każdy inny aktor? Dlaczego woli sam wykonać setki skoków na spadochronie czy przez dziesiątki godzin wspinać się bez zabezpieczenia, żeby przygotować się do nagrania sceny, w której mógł zastąpić go profesjonalista? Nikt by przecież nie zauważył. A jednak Tom woli to robić sam.

"Nie bądź ostrożny, bądź kompetentny". Tak powtarzają sobie Cruise i jego współpracownicy na filmowym planie. I poziomu kompetencji nie da się im odmówić. Nie chodzi już nawet tylko o to, że słynny aktor w wieku 60 lat wykonuje akrobacje, które byłyby wyjątkowo niebezpieczne nawet dla o połowę młodszego, doświadczonego kaskadera. Warto pamiętać też o tym, że te sceny są kręcone na żywo, na miejscu i bez zielonych ścian i strojów do motion capture. I bez efektów komputerowych. Tak jest oczywiście trudniej, drożej i o wiele bardziej niebezpiecznie. Komuś może stać się krzywda. Kogoś może spotkać uraz powodujący trwałe kalectwo. Ktoś może nawet zginąć. Ale tylko w ten sposób, kręcąc to wszystko w tradycyjny sposób, uzyska się najlepszy, najbardziej wiarygodny i emocjonujący efekt dla widza w kinie.

Niewinne początki

Tom Cruise jest dziś kojarzony prawie wyłącznie z wysokobudżetowym, pełnym adrenaliny, widowiskowym kinem akcji. Gdy jednak słucha się lub czyta o kolejnym skrajnie niebezpiecznym kaskaderskim popisie, warto pamiętać, że jest to naprawdę wielki aktor, który był aż cztery razy nominowany do najważniejszej branżowej nagrody – Oscara. I który zaczynał swoją karierę rolą zakochanego nastoletniego chłopca w Niekończącej się miłości wyreżyserowanej przez legendarnego włoskiego mistrza, Franca Zeffirellego. Było to w 1981 r., a młody Cruise miał wtedy 19 lat.

Zaledwie kilka lat zajęło mu wejście do hollywoodzkiej czołówki. Zagrał jeszcze u Francisa Forda Coppoli w Outsiderach w 1983 r. i u Ridleya Scotta w baśniowej Legendzie w 1985 r. I oczywiście w niesamowicie popularnej komedii Ryzykowny interes w 1983 r., z której scena tańca w bieliźnie przeszła do historii kina. Na szczyt wyniósł go jednak w 1986 r. niezapomniany Top Gun. W wieku 24 lat Cruise stał się gwiazdą kina akcji. W odróżnieniu jednak od wielu innych aktorów z tamtego okresu, nie dał się zamknąć w tej szufladce.

Dekada na samym szczycie

Między Top Gun a pierwszym filmem Mission Impossible minęło 10 lat. I Cruise w tym czasie nie zagrał w żadnym typowym filmie akcji. Najbliżej był w Szybki jak błyskawica w 1990 r. jako kierowca wyścigowy Cole Trickle. Poza tym jednak był barmanem w Koktajlu z 1988 r., opiekunem upośledzonego, lecz genialnego brata w Rain Man również w 1988 r., kalekim weteranem z Wietnamu w Urodzony 4 lipca w 1989 r., biednym irlandzkim emigrantem w Za horyzontem w 1992 r. i dwa razy prawnikiem – w legendarnych Ludziach honoru z 1992 r. i w Firmie z 1993 r. Oraz, oczywiście, kultowym wampirem Lestatem w Wywiadzie z wampirem w 1994 r.

W tym samym roku, gdy na ekranie pojawił się po raz pierwszy jako agent IMF, Ethan Hunt, w kinach zadebiutował również klasyczny dramat Jerry Maguire, w którym Cruise wcielił się w wypalonego agenta sportowego. Film ten przyniósł mu drugą nominację do Oscara za rolę pierwszoplanową. Pierwszą otrzymał za Urodzonego 4 lipca. Cruise statuetki nie dostał, bo przyznano ją Geoffrey’owi Rushowi za rolę w Blasku. Kto dziś pamięta tamten film? A Jerry Maguire to klasyk, do którego ciągle się wraca.

Mniej gadania, więcej akcji

"A little less conversation, a little more action" śpiewał Elvis Presley w 1968 r., zupełnie przypadkiem przewidując przebieg kariery Toma Cruise’a od połowy lat 90. XX w. do dziś. Po premierze Mission Impossible, który to film sam zresztą wyprodukował, wielki gwiazdor z nominacjami do prestiżowych nagród, zasmakował w adrenalinie. Nie przerzucił się na nią od razu, o nie. Zdążył jeszcze raz otrzeć się o Oscara w 2000 r., gdy doceniono jego kreację w Magnolii. I zagrać w filmie Stanleya Kubricka, Oczy szeroko zamknięte w 1999 r.. Coraz bardziej jednak ciągnęło Cruise’a w stronę może i mniej prestiżowego, ale bardziej emocjonującego widowiska.

W 2000 r. było oczywiście Mission Impossible 2. Sześć lat później Mission Impossible III. Między tymi dwoma filmami Cruise zdążył jeszcze kilka razy trwalej zapisać się w historii kina w Raporcie mniejszości(2002), Ostatnim samuraju(2003), Zakładniku(2004) i Wojnie światów(2005). I przy okazji wkręcić się nie tylko w adrenalinowe popisy kaskaderskie, ale też w klimaty science-fiction. Od tamtego czasu Cruise już praktycznie całkiem porzucił kino "oscarowe" na rzecz akcji i fantastyki. Do tej pierwszej wracał regularnie jak w zegarku, nie tylko w 2011, 2015 i 2018 r. w kolejnych Mission Impossible, ale też w 2010 r. w Wybuchowej parze i 2012 r. oraz 2016 r., gdy dwa razy wcielił się w Jacka Reachera w adaptacjach sensacyjnych powieści Lee Childe’a. Swoją drogą zrobił to tak udanie, że fani książkowego cyklu wybaczyli mu to, że jest o prawie 30 cm niższy od literackiego pierwowzoru. O fantastyce Cruise też nie zapomniał, występując w Niepamięci w 2013 r., kultowym już Skraju jutra w 2014 r. oraz nowej wersji Mumii w 2017 r. Rok temu zaś wrócił na oscarowy dywanik, tym razem jednak nie jako aktor, ale jako producent przebojowego Top Gun: Maverick.

Mission Impossible: Dead Reckoning Część 1, które w polskich kinach zadebiutuje 14 lipca, być może nie przyniesie Cruise’owi nominacji do Oscara za główną rolę męską. Ale wyróżnienia w kategoriach technicznych, w których filmy akcji jak najbardziej mogą liczyć na nagrody, już wcale nie są wykluczone. Nawet i bez nich jednak wiemy, co zobaczymy w kinie. Toma Cruise’a, który po raz kolejny udowodni, że potrafi wyprodukować doskonałe kino akcji. I zagrać w nim główną rolę. I że mimo 60 lat na karku nadal jest w stanie wykonać akrobacje tak niebezpieczne, że można od nich osiwieć. Albo ogłuchnąć od własnych przerażonych krzyków. Wszystko po to, byśmy potem w kinie otwierali szeroko oczy z niedowierzania i zachwytu.

I będziemy to robić. Już od 14 lipca.

Źródło: materiały partnera