Historia Mission Impossible, czyli jak Tom Cruise został królem szpiegów
Kto jest królem filmowych szpiegów? Odpowiedź jest oczywista. Bond. James Bond. A kto jest drugi na podium? Jason Bourne? Tak, w ten sposób odpowiedziałoby zapewne wiele osób. Trzeci? Ethan Hunt z Mission Impossible. Dopiero trzeci. Tylko czy na pewno? Jeśli bowiem spojrzymy na liczby, to okazuje się, że kolejność jest całkiem inna. I że w tym momencie na tronie króla szpiegów wygodnie rozsiadł się właśnie Tom Cruise.
Najbardziej kasowy szpieg
Popularność i rozpoznawalność danej marki czy też fikcyjnej postaci trudno jest zmierzyć. Na szczęście mamy twarde dane odnośnie pieniędzy. Wiemy dokładnie, ile jaki film zarobił w kinach. Te wyniki to solidna podstawa do tego, by ustalić kolejność następstwa dziedziczenia szpiegowskiego tronu. I mówią nam one, że w tym momencie zasiada na nim właśnie Ethan Hunt. Biedny Jason Bourne nigdy się do niego nawet nie zbliżył. Dwa jego najbardziej kasowe filmy, Jason Bourne i Ultimatum Bourne’a ledwo przekroczyły granicę 400 mln zarobionych dolarów. Czyli poziom, który osiągnął najmniej kasowy z filmów Mission Impossible.
A Bond? Bond walczy. Tron należał do niego przez wiele lat, do 1996 r. i premiery pierwszego filmu Mission Impossible. Wtedy Ethan Hunt przejął regalia, i to tak o ponad 100 mln dolarów. I nie oddał ich przez dziesięć lat, zawsze pewnie wygrywając w box office z ówczesnym Bondem. Rywalizacja zaostrzyła się dopiero w 2006 r., gdy równocześnie zadebiutowały w kinach Casino Royale, pierwszy z serii filmów z Danielem Craigiem, oraz Mission Impossible III, czyli właśnie ta wspomniana wyżej najsłabsza kasowo część cyklu. Bond wygrał o prawie 200 zarobionych milionów. Pewnie oszukiwał w kartach, jak to on. Przez następnych kilka lat James i Ethan szli łeb w łeb. A potem Skyfall przebił Mission Impossible: Ghost Protocol o prawie pół miliarda. Prawo do tronu stało się bardzo brytyjskie. Zwłaszcza gdy w 2015 r. Spectre przebiło Mission Impossible: Rogue Nation o 200 mln. Ale to był kres chwilowej uzurpacji króla Jamesa. Mission Impossible: Fallout zarobiło w kinach więcej niż Nie czas umierać. Tylko o 30 mln więcej, ale to wystarczyło, by przywrócić Ethana Hunta na tron.
A jak to się stało, że on na nim w ogóle zasiadł?
Kto jest królem filmowych szpiegów? W tym momencie na tronie wygodnie rozsiadł się Tom Cruise, czyli ekranowy Ethan Hunt.
Najpierw był serial
Dla znakomitej większości mieszkańców globu Mission Impossible narodziło się w 1996 r., gdy na listę filmowych blockbusterów wdarł się przełomem pierwszy film z serii, wyreżyserowany przez utytułowanego Briana de Palmę. To nie był jednak prawdziwy początek dramatycznych zmagań agentów Impossible Mission Force z międzynarodowymi spiskami. Mission Impossible to dziecko Zimnej Wojny, które swoje pierwsze kroki zaczęło stawiać w połowie lat 60. XX wieku w amerykańskiej telewizji. To właśnie ten serial, emitowany przez siedem sezonów i liczący 171 odcinków, był potężną inspiracją dla twórców pierwszego filmu. To z niego wzięto tematykę, maski zmieniające wygląd, zamiłowanie do gadżetów, działania drużynowe, samoniszczące rozkazy, płonący lont oraz oczywiście kultowy temat muzyczny skomponowany przez Lalo Schifrina.
Emisja oryginalnego serialu zakończyła się w 1973 r., ale w 1988 próbowano go wskrzesić. Nie była to próba zbyt udana i zakończyła się szybko, po zaledwie dwóch sezonach i 35 odcinkach. Mimo to marka nadal miała potencjał i w połowie lat 90. szefowie wytwórni Paramount Pictures zaczęli myśleć nad jej powrotem. Tym razem w formie kinowej. Projekt przerzucano z biurka na biurko przez kilka lat, dopóki nie zainteresował się nim będący właśnie u szczytu sławy Tom Cruise. Aktor nie tylko postanowił zagrać główną rolę w nowym filmie, ale też wyprodukować go we własnej firmie pod skrzydłami Paramount. Cruise od początku czuł, że filmowy remake starego serialu ma naprawdę duży potencjał. I wielki sukces kasowy pierwszego filmu Briana de Palmy z 1996 r. to potwierdził.
Trudne początki
Ethan Hunt, w przeciwieństwie do swoich znanych rywali, nie działa sam. Zgodnie z serialową tradycją Mission Impossible główny bohater zawsze wspierany jest przez innych członków agencji IMF, wyspecjalizowanych w konkretnych zadaniach. I tak jak Ethan Hunt dobierał sobie współpracowników w ramach filmowej serii, tak samo Tom Cruise szukał najlepszych ludzi do rozwijania filmowej marki. Trochę to trwało.
W Mission Impossible 2 wrócił tylko jeden z partnerów Ethana z pierwszej części, spec od komputerowych włamań Luther Stickell, którego rolę znów zagrał Ving Rhames. Od strony producenckiej jednak wszyscy byli nowi. W kwestii reżysera Tom Cruise postawił na legendę z Hong Kongu, Jamesa Woo. I Woo zdecydowanie odcisnął swoje piętno na filmie, z którego najlepiej pamiętamy początkowe sceny, w których Hunt uprawia ekstremalną wspinaczkę bez zabezpieczenia. Film powtórzył kasowy sukces pierwszej części, ale przez licznych fanów uznawany jest za najsłabszą część serii. Głównie dlatego, że poszedł za bardzo "w stronę Bonda". Ethan Hunt był tu pewnym siebie playboyem, który rozkochuje w sobie dziewczyny, podobnie jak agent 007. Zamiast być sobą, stał się kopią agenta Jej Królewskiej Mości. To nie było to. To nie było Mission Impossible takie jak w pierwszej części.
I efekt dało się odczuć sześć lat później, gdy do kin trafiło Mission Impossible III. Marka straciła fanów i film zarobił o 150 mln dolarów mniej niż poprzedni i o 60 mln mniej niż pierwszy przebój. Ta część cyklu była najsłabsza, jeśli chodzi o finanse, ale bardzo ważna, bo na jej planie spotkali się Tom Cruise i reżyser J. J. Abrams. Od tego czasu są nierozłączną parą. Abrams już nie reżyseruje kolejnych Mission Impossible, ale w każdej kolejnej odsłonie jest partnerem Cruise’a w produkcji. I to właśnie Abrams przywrócił serię na tradycyjne, wytyczone przez oryginalny serial tory.
Ciągła zwyżka formy
Debiutujące w kinach w 2011 r. Mission Impossible: Ghost Protocol otworzyło nową erę. Współpraca Cruise’a i Abramsa zaowocowała wielkim hitem. Film zarobił blisko 700 mln dolarów, o 300 mln więcej niż poprzednia część. Wyreżyserował go Brad Bird, który wykonał dobrą robotę, ale nie aż tak dobrą, by zostać w zespole na dłużej. Za to Ethan Hunt zyskał nowego stałego partnera, czyli Benji’ego Dunna. Grany przez legendę brytyjskiej komedii, Simona Pegga, Dunn pojawił się już epizodycznie w Mission Impossible III, ale dopiero od Ghost Protocol jest stałym członkiem zespołu Hunta. Dołączył do niego również William Brandt, grany przez Jeremy’ego Rennera, który wystąpił jeszcze w następnym filmie, ale potem zdradził Mission Impossible na rzecz głównej roli w konkurencji, czyli w Bourne Legacy.
Mission Impossible: Ghost Protocol rozpoczęło również kontynuowany w dwóch kolejnych filmach wątek walki z międzynarodową, anarchistyczną organizacją terrorystyczną zwaną Syndykatem. To właśnie jego przywódcy musiał stawić czoła Ethan Hunt w Mission Impossible: Rogue Nation z 2015 r. Zespół już był zebrany. Za produkcję odpowiadali niezmiennie Cruise i Abrams. Reżyserem i scenarzystą został Christopher McQuarrie, który sprawił się tak znakomicie, że został zaangażowany na stałe, nie tylko do następnej części, ale również do obu nadchodzących Mission Impossible: Dead Reckoning. A Ethana znów wspierali Benji Dunn i wierny Luther Stickell oraz grana przez Rebeccę Ferguson brytyjska agentka Ilsa Faust. Ten sam zespół, zarówno od strony agentów IMF, jak i producentów filmu, stał za sukcesem Mission Impossible: Fallout w 2018 r. Ta najbardziej kasowa część cyklu zarobiła blisko 800 mln dolarów przy budżecie produkcyjnym 178 mln.
Mission Impossible: Dead Reckoning – część 1 trafi do kin już 14 lipca. Drużyna jest doświadczona i wypróbowana. Z jednej strony kamery Cruise, Abrams i McQuarrie. Z drugiej Cruise, Pegg, Rhames i Ferguson. To się nie może nie udać. Zwłaszcza że budżet na realizację filmu był tym razem prawie dwukrotnie większy. Król szpiegów powraca. I znów zarządzi.