MISSION: IMPOSSIBLE.
THE FINAL RECKONING

Serial "Mission: Impossible" wyznaczył standardy dla szpiegowskiego kina akcji. Był idealną mieszanką suspensu, widowiska i przemyślanej fabuły.
Mission Impossible – fenomen kina akcji, który trwa nieprzerwanie od dekad
Choć słowo „remake" rzadko idzie w parze ze słowem „sukces", to w przypadku serii "Mission: Impossible" sprawy wyglądają zupełnie inaczej. Jeżeli zastanawiasz się, dlaczego mówimy o remake'u, to musisz wiedzieć, że po raz pierwszy tytuł zadebiutował w latach 60. ubiegłego stulecia i już wtedy wyznaczył standardy dla produkcji szpiegowskich, a jego autorzy nie uznawali półśrodków.
Agenci Impossible Missions Force, a więc oddziału do zadań tylko z pozoru niewykonalnych, po raz pierwszy pojawili się na ekranach we wrześniu 1966 r. w formie serialowych przygód. Nakręcono łącznie 7 sezonów szpiegowskiego show, które wyznaczyło standardy dla produkcji będących mieszanką suspensu i akcji. W latach 70. seria zdobyła 3 Złote Globy i 5 nominacji do nagrody Emmy.

Już od pierwszego "Mission: Impossible" twórcy nie uznają półśrodków.
W serialu agenci IMF używali technologii, o których nikomu się jeszcze wtedy nie śniło. Gadżety często ocierały się o science-fiction.

Tom Cruise jest znany nie tylko jako aktor, ale również jako najbardziej rozpoznawalny amerykański kaskader. John Woo, reżyser "Mission: Impossible 2" wyznał, że podczas kręcenia filmu miał trudności z koncentracją, ponieważ wielokrotnie ogarniał go strach o życie gwiazdora.
Nowa jakość i nowe emocje
Serial zachwycał kreatywnością i efektami specjalnymi, co nie było takie oczywiste w tamtych czasach. Twórcy wykorzystywali różnego rodzaju makiety, lateksowe maski i musieli w sprytny sposób montować sekwencje scen, by całość wbijała widza w fotel. Agenci IMF używali także różnych gadżetów, w tym miniaturowych kamer, co w owych czasach ocierało się o science fiction, a dziś można je kupić w każdym szanującym się sklepie z elektroniką. Nie brakowało też urządzeń podsłuchowych oraz masek zmieniających tożsamość.
Wizytówkami produkcji stały się muzyka oraz taśmy ulegające samozniszczeniu. Motyw przewodni z czołówki był inspirowany alfabetem Morse'a dla skrótu "M.I." (dwie kreski, dwie kropki) i napisany w metrum 5/4. Dodatkowo każde cięcie i scena z czołówki były zgrane z motywem muzycznym. Kompozycję stworzył Lalo Schifrin. W 1968 r. zdobyła ona nagrodę Grammy za najlepszą kompozycję instrumentalną. Drugim znakiem rozpoznawczym były taśmy z instrukcjami dla głównego bohatera, które ulegały samozniszczeniu po ich odtworzeniu. Te dwa elementy zostały później symbolicznymi łącznikami pomiędzy przeszłością i teraźniejszością.

Niektóre technologie są wymyślane na potrzeby filmu, na przykład magnetyczne rękawice.

Jim Phelps wrócił do "Mission: Impossible", ale w filmie stał się antybohaterem, który zdradził IMF.
Wielki powrót
W 1996 r. na ekrany kin trafił film "Mission: Impossible", którego twórcą jest Brian De Palma, a główną rolę zagrał Tom Cruise – i od tego czasu nie wyobrażamy sobie nikogo innego w roli Ethana Hunta. Ethan Hunt jest zupełnie świeżą postacią, ponieważ w serialu liderem IMF był najpierw Dan Briggs, którego grał Steven Hill, a od drugiego sezonu – Jim Phelps, którego zagrał Peter Graves. Tu pojawia się kolejne ciekawe połączenie filmu z serialem. W "Mission: Impossible" z 1996 r. Jim Phelps powraca, ale tym razem jako antagonista. Choć był ikoną serii, to w filmie został przedstawiony jako zdrajca.
Kluczową rolę w serialu odegrały również kobiety. Postać Cinnamon Carter, którą zagrała Barbara Bain, jest jedną z pierwszych kobiecych gwiazd telewizji, które odegrały kluczowe role w misjach szpiegowskich. Bain zdobyła za to 3 nagrody Emmy w latach 1967-1969. Dzisiaj nikogo nie dziwi, że kobiety również uczestniczą w najniebezpieczniejszych misjach, ale na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego stulecia nie było to takie oczywiste.
Tom Cruise nie tylko sam odgrywa sceny kaskaderskie, ale również wymyśla większość z nich i w każdej części podnosi sobie poprzeczkę. Czego możemy się spodziewać po "Mission: Impossible – The Final Reckoning"? Biorąc pod uwagę fakt, że film ma jeden z największych budżetów w historii kinematografii, przed seansem warto wypić kubek melisy, by ukoić nerwy, bo będzie się działo!

Tom Cruise to pierwszy aktor w historii, który użył techniki HALO (High Altitude – Low Opening) polegającej na tym, że skoczek opada swobodnie z dużej wysokości i otwiera spadochron nisko nad ziemią.
Bez kompromisów!
Brian De Palma uznał, że Cruise będzie idealnym kandydatem do tego zadania, choć oczywiście brał też pod uwagę inne gwiazdy. Aktor zgodził się podjąć wyzwanie, bo w młodości był fanem serialu. Jednocześnie zastrzegł, że wszystkie sceny kaskaderskie chce wykonywać bez udziału dublerów i przy ograniczeniu efektów specjalnych do niezbędnego minimum. Cruise został ponadto producentem filmu. Już w pierwszej części autorzy filmu nie uznawali półśrodków. Tom Cruise spędził tygodnie z trenerami i choreografami, żeby bezszelestnie włamać się do sejfu CIA. Z kolei na potrzeby scen z użyciem pociągu zbudowano makietę w skali 1:1. To wszystko było jednak preludium do pokonywania kolejnych kaskaderskich granic.
Oglądając kolejne filmy z serii "Mission: Impossible", zastanawiamy się, jak daleko tym razem posunie się Tom Cruise w swoich wyczynach. Pieszy pościg po dachu jadącego pociągu, wspinanie się po długiej linie przypiętej do lecącego helikoptera, skok motocyklem w przepaść, skok ze spadochronem z wysokości 7,6 tys. m i prędkością ok. 320 km/h, z użyciem wojskowej techniki otwarcia spadochronu na niskim pułapie (HALO) – to tylko niektóre ze scen przyprawiających widzów o szybsze bicie serca. "Mission: Impossible – The Final Reckoning z pewnością nie będzie pod tym względem odstawać. Możemy powiedzieć w ciemno: będzie się działo!